wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 2

- To ja może zostawię Was samych - niezraczną ciszą przerwała Rebeca. Uśmiechnęła się do chłopaka i pośpiesznie wyszła z sali zatrzaskując drzwi. Słychać było jak oddala się. Na korytarzu już nikt nie szedł, za oknem gdzie od razu widać było ulicę tak samo była cisza. Słychać było tylko nasze oddechy. Bałam się co się stanie. Dobrze go pamiętałam, za dobrze. Chłopak zbliżył się o krok do mnie a ja zamknęłam powieki. Nie chciałam go widzieć. Znów poczułam napływające łzy do oczu. Byłam słaba po tym co się stało. Po tym co on mi zrobił. Chciałam zostać sama ale wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie uniknie. Prędzej czy później musimy to załatwić. To nie będzie miła rozmowa. Otworzyłam oczy ale nie dawałam po sobie poznać smutnej, zdenerwowanej, rozstrzęsionej. Nie wiedziałam jak mam się czuć, co mam zrobić w takiej sytuacji. Koszmar. Nie pamiętałam wszystkiego co się działo. Tylko kilka dni przed wypadkiem .. i tą rozmowę. Znów ten ból w głowie nie dawał mi spokoju.

***

- Zostaw mnie słyszysz?! Nie chce na Ciebie patrzeć - wykrzyczaam mu prosto w twarz i próbowałam uciec ale nie miałam na to żadnych szans. Trzymał mnie za nadgarstki mocno, za mocno. Wiedziałam, że zostanie na nich ślad. Widziałam , że był zdenerwowany ale nie tak bardzo jak ja. - Nienawidzę Cię, jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało. - Wtedy puścił mnie i jego duże zielony oczy zmalały. Patrzył w jedno miejsce w pomieszczeniu, w którym oboje znajdowaliśmy się  i nic nie mówił tak jak ja. Chyba zrozumiał, że mnie zranił. Tak bardzo zranił, czułam się jakby uderzył mnie w twarz. To był tak silny ból psychiczny. Nie do zniesienia. Kochałam go naprawdę. Był moją pierwszą miłością i pierwszym chłopakiem, przez któego dzis po raz pierwszy płakała.
- Natalie, nie pozwolę Ci odejść ... - przerwał nam dzwonek jego telefonu. Ale to dobrze, nie chciałam słuchać jego kłamstw. Nienawidzilam go. Gdy wyjął telefon z kieszeni spodni wyrwałam mu go tak szybko jak tylko dałam rade. Spojrzałam na wyświetlacz. Bez zastanowienia rzuciłam telefonem na stolik, który  stał obok nas. Nie obchodziło mnie czy jego ekran się rozbił czy nie. Nie byłam w stanie myśleć o takich błahostkach.  Zdążyłam się już spakować. Rzuciłam mu blady uśmiech i pośpiesznie wzięłam torbę z rzeczami. Złapał mnie za rękę i mocno do siebie przytulił. Poczułam się jak wtedy, kiedy go poznałam. Chciałam się wyrwać i wyjść ale mimo wszystko, że go nienawidziłam, to kochałam go jeszcze mocniej. Był dla mnie najważniejszy. Moi rodzicie od dziecka się mną nie interesowali. Nigdy nie wiedzieli co się ze mną dzieje dlatego mimo 17 lat gdy poznałam Justina zamieszkałam z nim. Ostatni raz dobrze mi się rozmawiało z rodzicami w wieku 9 lat. Nawet w święta mnie mieli dla mnie czasu tylko sami wyjeżdzali a ja spędzałam ten czas, który powinno się spędzać z rodziną, najbliższą rodziną, spędzałam z dalszą ciocią i jej dziećmi.

***

Wiem dlaczego go tak nienawidziłam. A raczej kochałam? tęskniłam? Chciałam, żeby to był sen tylko zły sen. Mialam w głowie czarne scenariusze co się teraz wydarzy. Znów zamknęłam oczy i spojrzałam w dół. Byłam zdenerwowana więc bawiłam się swoimi palcami. Czułam jego wzrok na sobie, wiercił mi dziurę w głowie tym spojrzeniem. Podszedł bliżej mnie i usiadł na końcu łóżka. Bałam się na niego spojrzeć. Ale wiedziałam, że i tak kiedyś porozmawiamy, spotkamy się może znów będzie dla mnie tak ważny jak kiedyś ale co ja mówię. On ciągle jest dla mnie ważny. Między nami była gęsta atmosfera. Ciszę przerwał Justin. Usłyszałam jego delikatny głos. Rozpłynęłam się, miałam ochotę go przytulić ale wiedziałam , że nie mogę.
- Wiem co się stało ... i że masz amnezję. Ale wiem też, że mnie pamiętasz Natt - złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Poczułam jego ciepłą dłoń na swojej. Patrząc na to uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Miał rację. Pamiętam go tak bardzo dobrze ale wiedziałam, że to co zrobił może zrobić znów. Nawet nie wiem co się działo gdy byłam w śpiączce. - Tęskniłem za Tobą, za bardzo. - Kontynuował a ja zabrałam swoją dłoń z jego. Spojrzałam w okno po mojej lewej stronie próbując nie patrzyć na chłopaka. Nie odzywałam się ani słowem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. - Proszę powiedz coś.
- Ale co mam powiedzieć? - powiedziałam słabym głosem - że cię kocham? że tęskniłam? - spojrzałam mu w oczy próbując nie okazywać żadnych uczuć. Wiedziałam, że jak mu pokaże ze go kocham nie skończy się to dobrze. Brnęłam dalej w to co próbowałam utworzyć wokół siebie. Niewidzialny mur, który odgradzał mnie od niego. - Tak pamiętam Cię, za dobrze. Najbardziej pamiętam, o ile można to tak nazwać naszą ostatnią rozmowę przed wypadkiem. - W tym momencie widziałam na jego twarzy, że był zaskoczony. Nie spodziewał się tego. Myślał pewnie, że go kocham, że nie przypomni mi się ta cała sytuacja ale jak widać mylił się. - Pamiętam co zrobiłeś.
- Natt, prosze nie wracajmy od tego - oblizał górną warge i spojrzał w dół. Chciał uniknąć tego tematu ale chciałam zadać mu jeszcze jedno pytanie.
- Jesteś z nią prawda? - poczułam, że robi mi się gorąco. Przed oczami miałam tą sytuację. - Nie okłamuj mnie. To i tak nic nie zmieni. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wiedziałam już. Nie musiał nic mówic ale na moje nieszczęście odezwał się i znmów poczułam, że łamie mi serce. Tak bardzo Go kochałam. Jak nikogo innego. Był moim przyjacielem, chłopakiem .. no tak ...

***

Był wieczór a ja czułam, że to będzie niezwykły dzień. Od rana Justin coś kombinował ale nie dopytywałam. Około godziny 20:30 zaproponował mi wspólne wyjście z naszymi znajomymi. Zgodziłam się. Nie przepadałam za wieczorami w domu przed telewizorem. Jechaliśmy w stronę parku. Wcześniej mój chłopak uprzedził mnie, że spotkamy sie wszyscy w parku i pójdziemy na jakąś pizze. Wyszliśmy z samochodu i zaczełąm iść w stronę scieżki. Było juz dobrze ciemno. Był grudzień więc nie dziwilo mnie to. Trzymałam go za rękę. Szliśmy tak przez park. Mijaliśmy ludzi, którzy codziennie śpieszą się chodząc ulicą. Każdy się spieszył i nie patrzył na to co traci. Ja mialam swoje szczęscie i nie zamierzałam go stracić. Zatrzymaliśmy się. Patrzyłam w niebie myśląc o tym jak bardzo go kocham. Nie zauważyłam mnawet kiedy puścił moją dłoń. Momentalnie zrobiło mi sie zimno przez wiatr i niską temperaturę powietrza. Spojrzałam przed siebie. Znieruchomiałam, w jednym momencie czułam, że miękną mi kolana. Jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Klękał przede mną a w ręku trzymał małe pudełeczkom, w którym znajdywał się pierścionek. Byłam w szoku, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
- Natalie Marie Carson, czy zostaniesz moją żoną? - wiedziałam, że 27 grudnia zostanie najważniejszą datą w moim życiu.

***

- Nie chciałem żeby to tak wyszło ale .. nie wierzyłem, że jeszcze kiedyś będziemy mogli rozmawiać, natt .. przepraszam, jesteś dla mnie ważna i to bardzo ale zrozum, kocham ją najmocniej na świecie - Ocknęłam sie kiedy chłopak zaczął mówić. Poczułam, że mi słabo, Zaczełam płakać. Byłam taka słaba, nie potrafiłam inaczej. Nie w takim momencie. Nie chciałam go widzieć. Może i nie pamiętałam za wiele o nas, o nim .. o mnie. Ale wiedziałam, że to za dużo. Wiedziałam, że go kocham i on też to wiedział bardzo dobrze. Poczułam, że zawalił mi się świat.
- Wyjdź stąd - powiedziałąm twardo. Złapał mne za rękę ale od razu ją zabrałam. Nie chciałam go już widzieć. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, dla mnie to był koniec. Chłopak wstał i skierował się do wyjścia. Spojrzał jeszcze raz na mnie, widać było w jego oczach żal. Nie obchodziło mnie to. Zranił mnie. Wyszedł z sali a po pięciu minutach weszła Rebeca. Nie mogłam się nią nacieszyć rozmawiałyśmy do godziny 21:00 aż pielęgniarka poinformowała nas, że koniec odwiedzin. Rebeca wyszła i zostawiła mnie sama z moimi myślami o mnie, a co ważniejsze o nim. Chciałam zakończyć ten dzień a co ważniejsze wrócić do domu, o ile mam dom. Nie wiedziałam już nic.
Leżałam w szpitalu dwa tygodnie. Nie działo sie nic poza tym, że Rebeca odwiedzała mnie co kilka dni, przynosiła mi jakieś czsopisma a co ważniejsze telefon. Mogłam zgasić nudę rozmawianiem z nią przez telefon i graniem w gry. Może i to dziwne ale wolałam to nić rozmowy  o Justinie. Nie wspominałyśmy o nim nie odwiedzał mnie nie dzwonił nie pisał. Może to i dobrze. Ostatniego dnia kiedy byłam gotowa by wyjść lekarz poinformował mnie, że nie potrzebuję żadnych wizyt u lekarza chyba, że będzie coś się działo. Odmówiłam propozycji wizyt u spcyhologa, byłam pełnoletnia więc mogłam sama decydować o tym. Nienawidziłąm psychologów. Pamietałam już więcej, w mojej głowie pojawiały się sceny z rodzicami, Rebecą i .. i o nim. Dla mnie to bolesny temat a co gorsze dowiedziałam się, że Rebeca wynajęła mi mieszkanie w tym samym bloku co mieszka on z Camilą. Jego nową dziewczną .. a może są razemjuż dłuższy czas. Nie wiem tego ale na razie chciałam się cieszyć tym, że za kilka minut wyjde do domu. Postanowiłam sama to zrobic, Rebeca wyjechała na wakacje ponieważ była połowa lipca. Nie będzie jej miesiąc, chciała ze mną zostać ale namawiałam ją na te wakacje. Ja sobie jakoś poradzę. Mam taką nadzieję.



no to mamy drugi rozdział
przepraszam, że nie dodawałam go tyle czasu ale miałam wątpliwości czy ciągnąć to dalej ale jednak postanowiłam dodać. Mam nadzieję, że się spodoba i bardzo prosze o komentarze :) piszcie swoje opinie, uwagi, wszystko wystarczy nawet "czytam" to serio motywuje. A i w poprzednim rozdziale jest opis chłopaka jako inna osoba niż Justin, ponieważ planowałam dać postać nieznaną nikomu dlatego przepraszam za opis sprzeczny z wyglądem Justina. Do następnego rozdziału xx 

2 komentarze:

  1. Czytam �� i bardzo mi sie podoba ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna historia czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń